23 styczeń 1916 rok.
Wczoraj było zebranie z seansem spirytystycznym w Ostrokladach u panien Gordziałkowskich i pana Makłowskiego. Zebrało sie tam nas dosyć dużo, bo z Rudakowa przyjechało pięcioro: ciocia Hela, pan Chaillet, panna Inia, Krysia i ja. Stefan niewiadomo czemu nie chciał jechać, a szkoda, gdyż tak było sympatycznie. Naturalnie bohaterem wieczoru był pan Makłowski; zabawiał nas jak mógł; dawał przedstawienia dramatyczne, wykonywał operę własnej kompozycji za wszystkie osoby, orkiestrę, dyrygenta, i nawet naśladował widzów jednocześnie, a wszystko tak świetnie i tak śmiesznie, żeśmy się pokłądali ze śmiechu; oprócz tego grał na fortepjanie ( na skrzypcach nie mógł, bo były zepsute), śpiewał i opowiadał najrozmaitsze historyjki i historie. Seans spirytystyczny też udał się doskonale, gdyż wszyscy dali solenne słowo honoru nie szachrowania, a stolik latał wyżej głów, powiedział nam, że jest djabłem, a w pokoju raz usłyszeliśmy jakiś nadzwyczajny trzask, który trwał ze trzy minuty, i nikt z nas nie mógł tego objaśnić ani zrozumieć.
Jutro po obiedzie mamy pojechać znowu ze Stefanem do Ostroklad oglądać konie, gdyż mają jakoby wspaniałe, a Hala jest tak niemi zachwycona, że ciągle tyklko o nich mówi i chce koniecznie nam pokazać. W sobotę mają wszyscy oni do nas przyjechać.
- 1 - |