Pamiętnik Niny 1916-1919

7 czerwca

Nie uwolnili Stefcia: jeden z doktorów przyznał, że on jest słaby, ale drugi powiedział, że to nie znaczy, więc przyjęli go i podobno bardzo dużo jest daleko wątlejszych od Stefana i jeden nawet suchotnik, a jednak na nic nie zważają. Już mieliśmy 10 listów od Stefcia i mamy już mniej więcej pojęcie jak mu tam jest. Frymają ich ogromnie ostro i już dużo najrozmaitrzych kar za najmniejsze przewinienia i on już raz musiał stać „pod wiutowkie”, ale tylko nie wiemy za co, bo pisał o tem w poprzednim liście, który zaginął, a w dzisiejszym tylko wspomina o tem. Ta ich szkoła jest w Peterkofie i tylko w niedziele wolno im wychodzić, gdzie chcą; Stefcio naturalnie miał iść do Franka do Piotrogrodu, ale trzebaż takiego nieszczęścia, że był jakiś szum w sali, więc wszyscy są ukarani tak, że przez cały miesiąc nie wolno im wychodzić z  kazani. Biedny Stefulek pisze, że mu jest tak obco tam i dziko, a więc widzenie się i porozmawianie poufałe z Frankiem zrobiłoby mu  wielką przyjemność, a teraz i tego jest pozbawiony. No ale to wszystko jeszcze nic, można przetrwać jakkolwiek, aby tylko nie wzięli go na front, albo najlepiej, żeby nim on skończy tę szkołę, wojna była skończona. Biedak, on zawsze tak marzył żeby być w wojsku lecz nie we wrogim, a w Polsce.


- 14 -

pierwsza - poprzednia - następna - ostatnia
4 - 5 - 6 - 7 - 8 - 9 - 10 - 11 - 12 - 13 - 14  - 15 - 16 - 17 - 18 - 19 - 20 - 21 - 22 - 23 - 24