15 października
Dziś Matuleńki imieniny! pierwszy raz w życiu nie jestem tego dnia w domu i dla tego tak mi jakoś smutno i tak się dziwnie czuję. Przypomniałam sobie jak to jeszcze w przeszlym roku Babunieczka sama poszła Matuli powinszować i jak wszyscy razem całem swojem gronkiem rodzinnem składaliśmy życzenia Matuleńce. Wyobrażam sobie jak tam musi być i Matuleńce smutno teraz. Stefcio przyjechał 9 paźdz., opiszę jak było: była to niedziela i ja chciałam prosto z kościoła pójść do Oleńki, bo już dawno u niej nie byłam, tak też i robię – po długiej, solennej sumie idę do Oleńki do internatu, a ta wyskakuje i mówi mi że Stefan u niej na mnie czeka, okazuje się, że on nie zastał mnie w domu, a ponieważ dowiedział się od Lali, że miałam być u Oleńki, a więc razem z Lalą przyszli i już czekali na mnie. Narozmawialiśmy się u Oleńki i potem we trójkę poszliśmy do stołówki na obiad, a z obiadu do nas. U nas posiedział Stefan do 5-ej godziny, a potem musiał jechać do swego pułku do Podosinek o 15 wiorst od Moskwy. Ja pojechałam z nim razem, odprowadzić go do kolei; gdy jechaliśmy tramwajem, pokazywałam mu gdzie mieszka pan Chaillet, gdzie pan Żukowski i rozmawialiśmy sobie, że kiedykolwiek jak będziemy mieli oboje czas, to wybierzemy się do pakna Chaillet i do pana Żukowskiego. Też w tramwaju spotkał Stefan swego kolegę z Peterkofu, Jasińskiego, który ma wakans w samej Moskwie, przedstawił mi go – dosyć sympatyczny. Gdy przyjechaliśmy na dworzec i zobaczyliśmy rozkład pociągów, okazało się, że na jeden jest już za późno, a drugi idzie o 11 w nocy, a więc ten jest niewygodny Stefanowi, gdyż przyjechałby do pułku o 12 i nie miałby się gdzie się podziać, a więc postanowiliśmy, że musi przenocować, ale gdzie? hoteli żadnych nie znamy, a i drogoby kosztowało, aż wtem ja sobie przypomniałam, że 7 zaraz po przyjeździe pan Żukowski był tak grzeczny i proponowal mi żeby, jeżeli może przyjedzie Tatuś czy ktokolwiek do mnie, zamieszkać u niego, ma on duży pokój w „meblowanych pokojach” a ten pokój jest przedzielony przepierzniem tak, że są jakby 2 pokoje; a więc prosto w koleji jedziemy do pana Żak... Przyjął nas bardzo serdecznie i Stefana na nocleg zaprosił. Przyszli tam potem do niego panna Marja Żukowska i pan Jan Kadenacy, pilśmy herbatkę i rozmawialiśmy sobie, potem Stefcio odprowadził mnie do tramwaju, no i przyjechałam do domu. Tak się skończył sympatycznie ten pierwszy dzień ze Stefciem razem spędzony.
- 27 - |