Jednem słowem, na ogół czas płynął bardzo przyjemnie – czasem wieczorem siedzieliśmy w naszym pokoju przed piecem i filozofowaliśmy; n.p. raz rozmawialiśmy o tem czy dusza żyje, po śmierci czy nie, no i pan Albert powiedział, że on doszedł do wniosku, że dusza razem z ciałem umiera i mówi, że do tego przekonania doprowadził go przykład tego, że jeżeli człowiek uszkodzi sobie jakkolwiek ciało n.p. czaszkę no i stanie się warjatem, gdzież wtenczas jest jego dusza? – ona też jest uszkodzona i zdziecinniała; człowiek tako nie jest w zdolnem ani myśleć jak się należy, ani odczuwać wszystkiego, co odczuwamy duszą; to znaczy, że dusza jest w zupełności związaną z ciałem i zależną od niego i o ile ciało umiera, to i dusza bez niego egzystować nie może. Ja to samo już dawno myślałam, mnie znowu przychodziły na myśl przykłady, że o ile jesteśmy zupełnie zdrowi, to i dusza nasza zdrowa, wtenczas myślimy, że cały świat mamy do zdobycia, że wszystko czego się pragnie dosięgnąć jest takiem łatwem, mamy tyle energii i nadziei na lepszą przyszłość, a znowu o ile źle się czujemy, mamy jakąś chorobę, choćby najmniejszą, ból głowy, lub wielkie fizyczne zmęczenie, to i dusza jest chora i zmęczona, najprostsze i najłatwiejsze rzeczy wydają się nam niedościgniono trudnemi, czuje się, że nic nie znaczy na świecie. Jest to jeden przykład, a drugi to znowu małe dziecko, w którem razem z ciałem rozwija się i umysł jego, uczucia, t.j. i dusza. A więc myśl tę miałam już dawno w głowie, lecz zawsze, o ile tylko przychodziła mi ona do głowy, starałam się jak najdalej odpędzić ją od siebie, gdyż myśl, że dusza nie jest wieczną, że razem ze śmiercią ma zginąć na zawsze te nasze „ja”, że uczucie nasze zginie, że nic nie będziemy wiedzieli, co się dalej na świecie stanie – wydawała mi się straszną! Lecz pan Albert mówi, że to wcale nie jest strasznem, gdyż zniknie to nasze „ja”, nie będziemy nic czuli i nic wiedzieli, ale to nam wcale nie będzie potrzebne, gdyż będziemy spać spokojnie na wieki. I właśnie ta myśl powinna nas naprowadzać na jak najlepszą drogę, żeby przy śmierci mieć uczucie, że się nie zmarnowało życia, że było się zawsze w zgodzie ze swojem sumieniem i z samym sobą, gdyż to jest największe szczęście. Więc trzeba pamiętać, że żyjemy tylko raz, i trzeba starać się nie stracić ani jednej chwilki na marne t.j. na cóś złego, a trzeba wykorzystać życie z jaknajlepszej strony. Długo, długo rozmawialiśmy na ten temat, lecz opisać wszystkiego jest niepodobieństwem; lecz już zawsze jak przeczytam ten kawałek, to przypomni mi się i całą rozmowa, jak w rzeczywistości, a o to tylko i chodzi najwięcej.
- 38 - |